Jak podają media właśnie do sądu trafia pierwsza sprawa, w której podważa się kompetencje premiera w sprawie wdrożenia artykułu 50 dotyczącego Brexitu.
To pierwsza próba w prawny sposób utrudnienia zastosowania wyniku. Sędziowie mają przeanalizować pozew złożony w imieniu obywateli Wielkiej Brytanii. Prawnicy chcą udowadniać, że premier nie ma kompetencji do wcielenia artykułu 50.
Ponadto inna kancelaria reprezentująca obywateli, która jest w trakcie składania wniosku uważa, że takich uprawnień nie posiada również rząd.
Przedstawiciel kancelarii Santos powiedział: “Rezultat referendum nie jest prawnie wiążący, jest to jedynie instrument doradczy, nie ma żadnego zobowiązania do wdrożenia decyzji podjętej w wyniku głosowania. Jednakże premier przy wielu okazjach podkreślał, że jego intencją jest uznanie wyniku referendum za wiążące i rozpoczęcie procesu wychodzenia z Unii Europejskie.” Ponadto tłumaczy, że z przemówienia premiera jasno wynika zdanie rządu, jakoby wdrożenie artykułu 50 leżało w jego kompetencjach.
Wielu adwokatów uważa, że nawet rząd nie ma takich kompetencji, a decyzję tę może podjąć jedynie parlament. Potencjalne stanowisko rządu w tej sprawie jest takie, że premier ma takie kompetencje dzięki przywilejowi królewskiemu, którego stosowanie w XIX wieku przeszło de facto na ręce premiera. Wcześniej umożliwiało monarsze władzę wykonawczą, później zostało to zapisane jako działanie pod doradztwem premiera. W praktyce królowa ma prawo podjąć inną decyzję niż doradza premier, ale zdarzyć to się może jedynie w wyjątkowych okolicznościach. Według prawa królewski przywilej nie jest jasno definiowany jeśli chodzi o obszary zastosowania, rozstrzyganiem zajmują się sądy.