Wszyscy chyba słyszeliśmy o walce na świecie z emisją CO2. Do dzisiaj trwa próba utworzenia systemu całkowicie lub też w większej części wyłączającego duwtlenek węgla z obiegu przemysłowego, ale i nie tylko. W Wielkiej Brytanii podjęto próbę utworzenia czystego z węgla budownictwa. Tak oto w 2006 roku powstała praca pod tytułem „Building a Greener Future: towards Zero Carbon Development”, która próbowała dowieść, że istnieje sposób na całkowite wyeliminowanie emisji dwutlenku węgla z nieruchomości. To znaczy, że ogrzewania wody oraz ogrzewanie domowe, wentylacje, klimatyzacje, zamontowane oświetlenie i wiele podobnych miałby nie produkować CO2 w nowych budynkach do roku 2016.
Pomysł zredukowania o 100% emisji gazu wydawał się pewnie dla obywateli cudowny, bo na pewno dla wszystkich instytucji związanych z ochroną środowiska taki był. Według „Regulatory Impact Assessment” nowe budynki powstałe zgodnie z wytycznymi miałyby ograniczyć emisjie 7 milionów ton węgla do roku 2050 w porównianiu do planu gdzie budynki byłyby tworzone na prawach przed wproadzeniem wytycznych.
Plany były ambitne, Stewart Baseley, dyrektor Home Byilders Federation obiecywał, że do roku 2016 powstaną 240 tysiące nowych budynków bezemisyjnych, tak zwanych „Zero Carbon Homes”. Aktualna ich liczba nie przekracza tysiąca. Już na samym początku zauważono, że plan może w efekcie być zbyt kosztowny i po prostu niemożliwy do zrealizowania. Michael Fallon (obecnie sekretarz partii konserwatywnej) mówił, że minimalne wymagania odnośnie bezemisyjnych nieruchomości są o wiele wyższe niż powinny być. Dlatego też, kiedy jego partia weszła do rządu, nowy „Housing Minister” Grant Shapps zaczął działać by zmniejszyć wymogi postawione w latach wcześniejszych. Jednak jak stwierdził „Jesteśmy zoobowiązani do wykonania projektu nowych domów „Zero-Carbon” z terminem do roku 2016”.
Do roku 2010 wszystkie wcześniejsze akty i prawa doprowadziły do poprawy efektywności utrzymywania ciepła i przez to zmniejszenia emisji CO2 o 25% w porównaniu do budynków powstałych przed rokiem 2006. Próby uzyskania mniejszych wymagań Pana Granta zaowocowały zwiększeniem realności powstawania budynków „zero – caron”. Oczywiście nie obyło się bez poświęceń. Tak więc nowa poprawka wprowadzona w 2013 roku obniżyła minimalne progi emisyjne. I tak domy wolno stojące miałby obniżyć wytwarzanie CO2 o 60%, a mieszkania tylko o 44%.
W ramach rekopensaty deweloperzy mieli by uzyskać pozowlenie na „zrównoważenie” emisji w innych „aspektach”. Jednak w przełożeniu na realia nadal pozostawało to bardzo kosztowne i po prostu nieopłacalne.
Pomysł rekopensant pojawił się od grupy ekspertów z dziedzin przemysłowych i ochrony środowiska o naziwe Zero Carbon Hub. Grupa ta towarzyszyła powstawaniu projektów rządowych od roku 2008. Jednak w Marcu 2016 zamknęli swoją stronę internetową i zakończyli swoje usługi. Powody, choć oficjalnie nieznane, są raczej wiadome. Ich taktyka się nie sprawdziła, wyliczenia były odrealnione, a możliwość realizacji projektów znikoma.
Z powodu braku grup konsultacyjnych, braku strategii oraz nowych pomysłów. Rząd angielski nagle ogłosił, że nie będą kontynuowali polityki „Zero Carbon House”.
Nie wywiązanie się z ustaleń projektowych przy jednocześnym, ogromnym, nakładzie finansowym spowodowało podniesienie się ogromenj fali niezadowolenia z Commite on Climate Change, House of Commons Energy oraz Climate Change Committe.
Co gorsza, porzucenie projektu naniosło na firmy konstrukcyjne kolosalne straty. Naturalnie takie firmy miały podpisane długoletnie kontrakty na swoje produkty. Po zaniechaniu produkcji, wcześniej wytworzone dobra zostały po prostu wyrzucone, a przetrenowany personel został niejednokrotnie zwolniony.
W podsumowaniu od maja 2015 przeprowadzono ogrom decyzji, które powstrzymało efektywne i wartościowe inwestycje, które mogły by być prowadzone zamiast Zero carbon. Co więcej dużo domów wymaga nowego wyposażenia co sprowadzi do poniesienia ogromnych kosztów przez właścicieli nieruchomości.